Od redakcji: Trwa ostra walka o rynek zbytu na ryby. Jeśli można wykazać, że produkt konkurencji jest gorszy to się to robi. Ostatnio jej przejawem stały się dyskusje na temat łososia. W tym kontekście warto wiedzieć, że niedługo i nasze ryby będą szczegółowo badane przez innych. Jeśli okaże się, że nie są dostatecznie zdrowe lub ich łowienie odbywa się w sposób niezgodny z prawem, nie dostaną stosownego certyfikatu, a ich zbyt będzie bardzo utrudniony, może nawet niemożliwy. Warto o tym pamiętać. Hel żył i żyje z ryb. Miejmy nadzieję, że tak pozostanie.
Zgodnie z zapowiedzią, dziś kolejny fragment artykułu, jaki opublikowano w periodyku EUROFISH (01/2004). Jego autor stara się zmierzyć z tematem, pokazując racje różnych stron. Ocenę pozostawiamy czytelnikom. W następnym numerze HB, ostatnia - 3 część tej publikacji.
Siedmiu uczonych z USA i Kanady zbadało, ile chloroorganicznych substancji rakotwórczych znajduje się w mięsie łososi hodowlanych i żyjących na wolności (dzikich). Wyniki skłoniły ich do ogłoszenia apelu o ograniczenie spożycia łososia hodowlanego. Dorośli konsumenci powinni spożywać łososia najwyżej raz na dwa miesiące. Panikarstwo czy poważne ostrzeżenie? Branża jest równie poruszona i niepewna jak konsumenci. Eurofish przedstawia treść publikacji oraz okoliczności jej powstania.
(...)
Łosoś hodowlany skażony bardziej niż dziki
Oto krótkie podsumowanie studium: Zbadano stężenia 14 rakotwórczych substancji chloroorganicznych, w tym tak osławionych jak dioksyny, polichlorobifenyl (PCB), lindan, DDT i toksafen. Próbki obejmowały zarówno łososia hodowlanego, jak i dzikiego. Łosoś hodowlany pochodził z ośmiu największych rejonów hodowli na świecie. Kupiono także filety z łososia hodowlanego w supermarketach w 16 dużych miastach europejskich i północnoamerykańskich. Porównano je z pięcioma gatunkami dzikiego łososia (czawycza, nerka, kiżucza, keta, gorbusza) z trzech regionów północnego Pacyfiku. Łącznie zbadano ponad 700 ryb. Uważa się, że głównym źródłem skażenia szkodliwymi substancjami jest karma, zatem badacze uzyskali dodatkowo 13 próbek karmy z Europy i obu Ameryk. Pochodziła ona od dwóch wielkich przedsiębiorstw, które łącznie obsługują 80% rynku światowego. W analizach zastosowano spektrometrię masową wysokiej rozdzielczości.
Badania ujawniły, że stężenie wszystkich 14 testowanych substancji jest wyższe w łososiu hodowlanym niż w łososiu dzikim. Przy tym południowoamerykański łosoś hodowlany nie uzyskał tak fatalnych wyników jak europejski. Badacze stwierdzili najwyższe stężenia szkodliwych substancji w łososiu z hodowli w Szkocji i na Wyspach Owczych. Łosoś dziki uzyskał lepsze wyniki od łososia hodowlanego w przypadku wszystkich badanych substancji. Nawet najbardziej skażony dziki łosoś był lepszy niż najmniej skażony łosoś hodowlany.
Według badaczy, głównym źródłem skażeń jest karma, szczególnie gdy zawiera mączkę i tłuszcz rybny z tłustych gatunków ryb pełnomorskich, złowionych w akwenach dotkniętych silnym oddziaływaniem przemysłu. Stężenia badanych substancji w karmie były niemal tak wysokie jak w mięsie łososia hodowlanego, a w niektórych przypadkach większe. Zaobserwowano, że karma w Europie jest z reguły silniej skażona niż w Ameryce Północnej i Południowej. Badacze wyjaśniają to różnym stopniem uprzemysłowienia w tych regionach.
Nigdy nie przekroczono wartości dopuszczalnych
Na podstawie ustalonych stężeń substancji toksycznych autorzy studium obliczyli dla dzikiego i hodowlanego łososia wielkość spożycia, która nie powoduje wzrostu ryzyka zachorowania na raka. Zalecane wielkości są silnie zróżnicowane i zależne od pochodzenia łososia. Można na przykład zjeść miesięcznie osiem porcji kety z wysp Kodiak, ale nie więcej niż jedną porcję chilijskiego łososia hodowlanego (założona waga porcji to ok. 227 gramów). Dorośli powinni spożywać najwyżej jedną porcję norweskiego łososia hodowlanego na dwa miesiące i najwyżej jedną porcję łososia hodowlanego ze Szkocji lub Wysp Owczych na cztery-pięć miesięcy.
Właśnie te obliczenia wywołały ogromne poruszenie i wzburzenie. Stwierdzone stężenia substancji toksycznych w mięsie łososia - same w sobie - nie stanowią wielkiego zaskoczenia. To prawda, że dopuszczalne stężenia maksymalne nie są ustalone dla wszystkich badanych substancji. Niemniej w przypadku substancji, dla których takie stężenia są określone, dopuszczalnych wartości nie przekroczono. Nawet zawartość dioksyn w łososiu hodowlanym ze Szkocji i Wysp Owczych jest mniejsza niż dopuszczalna granica przyjęta w UE: 4 pikogramy TEQ/g. We wszystkich próbkach zawartość PCB wynosiła mniej niż 5% wartości granicznej ustalonej przez amerykańską Food and Drug Administration. Tym niemniej uderza, że artykuł w wielu przypadkach podaje nieco wyższe stężenia niż władze europejskie. Na przykład Norwegowie wskazują w oświadczeniu prasowym, że ich łosoś jest stale kontrolowany przez NIFES (Krajowy Instytut Żywienia i Badań Morskich), który podaje średnie stężenia dioksyn na poziomie 0,58 pg WHO-TEQ/g (wahania od 0,25 do 1,19). Wartość ta z grubsza odpowiada wynikom aktualnych badań prowadzonych w Federalnym Ośrodku Badawczym Rybołówstwa z Hamburga, według którego łosoś spożywany w Niemczech zawiera średnio zaledwie 0,4 pg TEQ/g. Francuski Institute Filiere Francaise (Poissons et Coquillages) twierdzi, że stężenia stwierdzone w trakcie ponad 200 analiz prowadzonych w ostatnich dwóch latach mieściły się w podobnych granicach.
Próbki miały już dwa lata
Jak można wyjaśnić fakt, że autorzy badań stwierdzili stężenie dioksyn w norweskim łososiu hodowlanym na poziomie ok. 2,5 pg TEQ/g - co prawda mniej niż dopuszczają przepisy WHO i UE, ale cztery razy więcej niż podają Norwegowie. Może źle przygotowano przyrządy pomiarowe, a może to zwykła fuszerka? W zasadzie można założyć, że europejskie laboratoria i władze są rzetelne - a przy tym prowadzą regularne badania, podczas gdy studium amerykańskie to tylko wyrywkowa kontrola. Ponadto za wiarygodnością danych europejskich przemawia fakt, że wiele instytucji w różnych krajach uzyskało niezależnie podobne wyniki, natomiast wnioski przedstawione w amerykańskiej publikacji oparto na jednej serii pomiarów. Przyczyną różnic mogła być sama próbka. Łososia badanego przez Amerykanów kupiono dwa lata temu, w czasie gorącej światowej debaty o dioksynach. Stwierdzono je w paszy dla bydła w Belgii, co doprowadziło do ostrej dyskusji, która miała także wpływ na hodowlę łososia. Niektórzy producenci norwescy zdążyli od tamtego czasu zastąpić mączkę rybną z odłowów atlantyckich surowcem z Chile i Peru. Spowodowało to ograniczenie zawartości dioksyn w mięsie łososia hodowlanego. Skoro badacze użyli próbek sprzed dwóch lat, to jest zrozumiałe, że uzyskane przez nich wyniki różnią się od bieżących danych prezentowanych przez instytucje europejskie. (...)
|